Reklama

GOŚĆ RADIA 7

Gość Radia 7: Aneta Goliat – Burmistrz Gminy i Miasta Żuromin (audycja z 8.09.2020)

Reklama

Dziś w audycji Gość Radia 7 prezentujemy Państwu rozmowę z burmistrz Żuromina Anetą Goliat. Pytamy wprost, dlaczego zwolniła swojego zastępcę Michała Bodenszaca.

Słuchaj premierowych audycji Gość Radia 7 na naszej antenie od poniedziałku do piątku o godzinie 16.10. Powtórki programów od poniedziałku do soboty po godz. 6.00.

Wybrane audycje publikujemy na naszym kanale YouTube oraz na stronie www.radio7.pl.

Zachęcamy do zasubskrybowania naszego kanału YouTube i naciśnięcia „dzwoneczka”, aby otrzymywać powiadomienia za każdym razem, kiedy udostępnimy nowe nagranie.

Odtwórz nagranie

Jeśli znalazłeś błąd w tekście, prosimy o powiadomienie nas. Aby to zrobić, zaznacz wybrany fragment, a następnie wciśnij jednocześnie klawisze„Ctrl” i „Enter”.

Może zainteresuje Cię także.../ Reklama

Więcej wiadomości z tej kategorii

2 razy komentowano

  1. Panie Adamie, proszę opublikować list Czesława Olszlegiera. To było tak piękne, ze piękniejszych słów w tych dziwnych czasach dawno nie słyszałam. Pozdrawiam AŚ

    1. Ależ proszę.

      Dzień dobry państwu
      Adam Ejnik
      O śmierci polskiego oficera Czesława Olszlegiera na antenie Radia 7 już mówiłem. Przypomnę tylko, że stało się to tuż po II wojnie światowej w wielkanoc 1945 roku. Mężczyzna został zastrzelony przez radzieckiego komisarza, a okoliczności tej śmierci były niejasne.
      Po wojennej konspiracji Czesław Olszlegier wrócił do rodzinnego Żuromina. Chciał ucałować matkę, uściskać najbliższych, przedstawić swoją ukochaną. Podczas Świąt Wielkanocnych zastrzelony został przez stacjonującego w mieście rosyjskiego komendanta. Przeżył wojnę, zginął w krainie swojego dzieciństwa.
      Dziś wracam wspomnieniami do czasów wojny. Podczas badania sprawy Olszlegiera natrafiłem na jego list z tułaczki wojennej. Były skierowane do matki.
      Przypomnę dziś tę zapomniana coraz bardziej sztukę epistolografii.
      Niezwykłość listu Czesława Olszlegiera polega przede wszystkim na połączeniu w sobie dwóch elementów: ogromnych emocji związanych z kontaktem z najdroższymi osobami oraz w tym liście w mniejszym stopniu prezentacji nieznanych z żadnych publikacji faktów historycznych, których doświadczył polski oficer. Posłuchajcie

      Do matki list polskiego oficera

      Wilno, dn. 4 czerwca 1944
      Ukochana Moja Mateczko!
      (…) O mnie się nie już martw. Wszystkiego było. Przecierpiałem wiele. Byłem w więzieniu. Byłem ranny. Przeżyłem dużo wszystkiego oprócz biedy. Dotychczas nie zaznałem tylko biedy. Moja Kochana Żoneczka, Janeczka była mi wszystkiego osłodą i nawet wtedy kiedy już musiałem zaznać biedy trochę, ona mi nie pozwoliła. Pobraliśmy się już nareszcie 3-go maja. Pamiętasz jak nieraz narzekałem nawet na nią i co się okazało, że pewniejszego, lepszego i wierniejszego przyjaciela nie mogłem ani sobie wymarzyć, ani zasłużyć. Okazała się tak dzielna, tak energiczna i z takim bezgranicznym poświęceniem dla mnie, że wątpię nawet, czy Ty Mamusiu lub Janka, podołałybyście temu jak ona. Jednym słowem mam człowieka już wypróbowanego we wszystkich ogniach, nawet w bombardowaniu, który stoi przy mnie jak moje drugie ja, jak mój cień własny, który idzie gdzie ja to i on, który nie tylko mnie kocha, ale i walczy o mnie. Tak Mamusiu, nie spodziewałem się nigdy, że ona jest taką. Kłóciliśmy się nieraz o drobiazgi, o głupstwa, lecz nie długo, parę godzin potem już dobrze, znów „pyszczek” przy „pyszczku”, znów w jak najlepszej zgodzie. Kiedy będziesz się, Mamusiu, modliła o mnie, módl się tak samo, w takiej samej wierze o moją Janeczkę, bo ona to ja. Jej dobroć jest nie mniejsza od Twojej. Wszystko rozdałaby biednym, wszystkim robi dobrze. Nie liczy nawet nigdy swoich pieniędzy, ile ich ma, ile rozdała. Była zazdrosna tylko o moją miłość do Was wszystkich, ale mam wrażenie, że pogodzimy się i to pięknie, wszyscy razem. Już to dobrze, że się tak kochamy wspólnie, że aż jesteśmy zazdrośni, by Boże broń, kto drugi tego serca nie zabrał troszeczki(e). Ty (,) Mamusiu (,) to już mnie dobrze znałaś, że jestem trochę szaleńcem, ale ona przekonała się dopiero teraz, z biegiem czasu i też, tak jak Ty, podchodzi obecnie do mnie z wyrozumiałą życzliwością. Jeżeli prosiliśmy Anioła Stróża, aby zawsze czuwał nad nami, to wysłuchał tego Bóg i mnie dał tego Anioła Stróża w osobie obecnej żony mojej, a Anioła Stróża Bóg nakazuje kochać i być mu wiernym, a nie tylko dręczyć go prośbami o opiekę.
      Chcieli mi już ludzie krzywdę zrobić. Nawet zrobili częściowo. Jest zawsze w tym i trochę winy własnej, i trochę złości ludzkiej. Bóg jednak, Twoje Mamusiu modlitwy wysłuchał i Janeczki mojej głowa znów mnie podniosły na nogi. Jednym słowem Janeczka, z którą nierozerwalnie jesteśmy wciąż przy sobie to mój skarb wyższy wartością od wszystkich majątków i zaszczytów ziemskich, przy którym nikt, żadna dawna miłość czy sympatia nie może nawet postać.
      Napiszcie czem prędzej i to wprost. Już bez obawy i bez (nieczytelne). W ogóle czekamy jak zbawienia wiadomości od Was, bo już od Bożego Narodzenia nie mamy listu. Napisz (z) Janeczką za cały ten czas. Ucałuj i pozdrów wszystkich. Was wszystkich polecam opiece Boskiej i całuję Was z całej mocy. Nie martwcie się o mnie, wszystko mam w całości. Kule były tylko po mięśniach. Dziś jest już mi dobrze i jestem znacznie spokojniejszy jak dawniej. Strach przeszedł.
      Całuję Twoje drogie rączki, Mamusiu, a wszystkie dzieciaki ściskam z całych sił i całuje wszystkich.
      Wasz Czesiek
      Kochana Mamo proszę się nie martwić o Sławka – już wszystko będzie dobrze, Sławek jest jeszcze trochę chory, ale wszystko już przeszło. Proszę metrykę Sławka przesłać możliwie natychmiast. Chciałabym Was wszystkich oglądać – gdy tylko to będzie możliwe przyjedziemy oboje do Żuromina. Sławek strasznie tęskni za rodziną i tylko marzy o tym, kiedy w kościele żuromińskim stanie w otoczeniu wszystkich Swoich i ze mną. Całuję wszystkich. Janka”
      Ostatnie słowa oczywiście pisała małżonka Czesława Olszlegiera – nie wiem dlaczego nazywając swego męża Sławkiem. Przypuszczam, że dość nietypowo, oryginalnie zdrabniała jego imię Czesław.

      Szkoda, że dziś tak mało piszemy listów. Kilka lat temu uczyłem dzieci z 4. klasy jak pisze się listy. Była to klasa 4c. Dzieci wylosowały się i ich zadaniem było wysłać do wylosowanej osoby list, z całą tego otoczką. Napisać, kupic znaczek, wrzucić list do skrzynki…
      Wtedy mała Julka zapytała Ale po co pisze się wysyła listy. Na to trudne pytanie odpowiedziałem najlepiej jak potrafiłem – żeby sprawić drugiej osoboe przyjemność. To naprawdę cudne uczucie dostać list.
      Po kilku dniach w skrzynce znalazłem list. Tak… od 4 c

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
Skip to content

Zgłoszenie błędu w tekście

Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: